Bez tytułu
Komentarze: 0
Zawsze lepiej człowiekowi, jak trochę popiszę.
Zawsze lepiej mi, jak sobie trochę popiszę.
Trochę żałuję, że nie mam już pamiętnika, tak jak wtedy, gdy byłam mała. To trochę głupie, ale pamiętam, że niezbyt miałam o czym w nim pisać. Zapełniałam kartki głupimi zdaniami, bez znaczenia dla mnie, już wtedy. Gdybym go zachowała, mogłabym go spalić, zanim, czytając, ja spaliłabym się ze wstydu. Teraz, gdy głowa pęka mi od myśli, od wielu miesięcy z resztą, mimo wielu pustych notesów i zeszytów, nie prowadzę pamiętnika.
Kiedyś się wstydziłam, że ktoś to odkryje, przeczyta i będzie się ze mnie śmiał. Mam ogromny kompleks i wydaje mi się, że wszystko, co mi chodzi po głowie jest warte tylko śmiechu. Nigdy nie wychodziłam przed szereg. Nawet pamiętnik wydawał mi się zbyt wielkim ryzykiem i bardzo szybko przestałam pisać wypociny.
A jak mi było źle!
Jestem osobą, która woli raczej cierpieć w duszy, niż uzewnętrzać swoje złe emocje. Pozytywy zazwyczaj świętuję, ale smutkami się z nikim dzielić nie umiem. Dzielenie się radością jest jakoś mniej wstydliwe, bardziej jakby powierzchowne. Smutek i rozpacz mieszkają o wiele głębiej w duszy i, choć widać je w oczach, trudniej je wypowiedzieć.
Czasami nie jestem w stanie się powstrzymać i wyręczają mnie w tym łzy, ale nie o tym mowa.
Dlaczego teraz nie piszę, skoro mieszkałam do niedawna z osobą, której ufałam bezgranicznie i nie wstydziłam się? Teraz jestem sama i nie ma mnie kto zdemaskować, nie ma kto się ze mnie śmiać. Jako osoba dorosła, nie jestem w stanie przyswoić sobie tak trudnej umiejętności jakim jest radzenie sobie z emocjami. Czyżbym musiała wykupić terapię u psychologa?
Jako, że nie pisałam, tak jak mówiłam już, bardzo długo było mi po prostu źle. Teraz zacznę, bo jestem w sytuacji,w której jeszcze nie byłam i nie widzę innej możliwości, innego sposobu, by sobie poradzić. Przecież nie mogę wziąć zwolnienia lekarskiego, powiedzieć, że mam doła albo i nawet depresję, bo skończyłam związek. Nie mogę powiedzieć w banku : "sorry, chłopaki, nie w tym miesiącu". To jest właśnie nie tak w byciu dorosłym. Nie można się zamknąć w pokoju i pozwalać innym dorosłym robić wszystko za siebie. Marzę, by można było zatrudnić taką osobę na etat. Taką kopię siebie, która miałaby przyzwolenie na chodzenie do pracy, zarabianie i wypełnianie wszystkich obowiązków.
Może piszę, bo nie jestem w stanie znaleźć sobie miejsca?
Zawsze myślałam, ze to jakieś bzdury. Rzucił cię chłopak, no i co z tego. Masz mnóstwo innych rzeczy do robienia. Możesz mieć innych facetów. Możesz, możesz. Ale tu nie wcale chodzi o "możesz". Tu chodzi o to, że nie chcesz. Ja nie chcę.
Cholera, jak mi ma być łatwiej, pisząc, jak czytam to, co piszę i jest mi smutniej niż było?
Ach, ta miłość.
Dodaj komentarz